buraczane myśli
Biegnę. Od siebie. Z bólem i jedyną myślą, że to już ostatni raz.
Tak dać się nabrać...
Nie jest mi do śmiechu. Zaczyna mnie boleć całe ciało.
I tak próbuję, od nowa, kolejny raz. Krew napływa do góry, buraczana twarz, buraczane siły.
Ostatnie, by wejść do wanny i schłodzić zmasakrowane ciało wysiłkiem wielkim.
I cały ból spływa do odpływu i myśli, które targały głową parują. Nie ma już mnie.
Nie ma stanu, że umieram…
Zbyt zmęczona by umrzeć, ostatnią, buraczaną siłą zmierzam do łóżka, by tam spocząć na moment, który zasłużonym spokojem trwać będzie do kolejnego, pewnego stanu.
Dodaj komentarz